Są takie miasta, które pochłaniają od pierwszej minuty, wciągają bez reszty w swoje wąskie uliczki i otaczają swoją magią. Miasta, których nie chce się opuszczać, chociaż spędziło się tam zaledwie kilka dni, chce się do nich wracać, nawet jeśli dopiero co się je opuściło. Takim miastem jest dla nas Grenada.
Spis treści
Nigdy nie żył ten, kto nie widział Alhambry
Francisco Alarcón de Icaza, meksykański poeta, pisał, że „nie ma na świecie gorszego cierpienia niż być ślepcem w Grenadzie”. Z kolei Washington Irving, pisarz amerykański, w swoich „Opowieściach z Alhambry” zasłynął opinią, iż „nigdy nie żył ten, kto nie widział Alhambry”. Od zawsze miastem zachwycali się podróżnicy, pisarze, poeci.
Grenada zajmuje szczególne miejsce w historii i kulturze Hiszpanii. Emir Boabdil opuszczając miasto w 1492 roku, po zdobyciu go przez Królów Katolickich, miał stanąć na wzgórzu i zapłakać z żalu za swoimi pięknymi pałacami Alhambry. Jego matka miała wtedy powiedzieć: „Płacz jak kobieta, za tym, czego nie potrafiłeś bronić jak mężczyzna”. Czy naprawdę takie słowa usłyszał Muhammad XII nigdy się nie dowiemy. Za to wzgórze, z którego po raz ostatni podziwiał Grenadę, nazywane jest do tej pory Westchnieniem Maura (Suspiro del Moro). Boabdil opuścił Hiszpanię na dobre rok później. Nigdy więcej nie wrócił na Półwysep Iberyjski ani nie zobaczył swojej ukochanej Grenady.
Za to mnie nie dziwi jego reakcja. Kto raz odwiedził Grenadę i przeszedł się po pięknych pałacach Alhambry, już zawsze będzie chciał tam wrócić. Dla nas był to jeden z ważniejszych punktów w całej podróży do Andaluzji. Wiedzieliśmy, że nie opuścimy Hiszpanii nie zobaczywszy wcześniej Grenady i Alhambry.
Bilety do Alhambry
Dojeżdżamy do miasta około południa. Tym razem czeka nas całkiem wygodny pobyt, ponieważ zarezerwowaliśmy pokój na Airbnb. Nie będzie kolejnej nocy spędzonej w samochodzie. Zostawiamy rzeczy i pędzimy zwiedzać. Nie chcemy tracić czasu, a poza tym musimy zdobyć bilety do Alhambry.
Okazuje się to nie lada wyzwaniem. Nie byliśmy w stanie przewidzieć, kiedy dojedziemy do Grenady. Takie są wady wyjazdów samochodem i tej wolności wyboru, kiedy i gdzie ruszamy dalej. Nie mieliśmy więc biletów wstępu, a trzeba je rezerwować czasem i z miesięcznym wyprzedzeniem. Weźcie to więc pod uwagę planując wasz wyjazd.
Po szybkim zwiedzaniu centrum udaliśmy się do kas biletowych Alhambry. Okazuje się, że bilety na kolejny dzień możemy kupić dopiero rano. Kasa otwarta jest od 8:30 więc pani radzi nam przyjść odpowiednio wcześniej. Uprzedza jednak, że nie ma gwarancji dostępności biletów. Są bowiem tacy, którzy czekają w kolejce przez… całą noc. Co więc możemy zrobić? Pobudka o 4 rano i od 5:30 czekamy już w kolejce. A właściwie to ja czekam, bo w tym czasie Mohamed wraca do mieszkania, aby nas spakować i przywieźć śniadanie.
Nieważne, że jest wcześnie rano. Przede mną i tak ustawiło się sporo ludzi. Ok. 7:30 przychodzi pani pracująca w Alhambrze i informuje, że w budynku obok jest druga kasa gdzie można płacić tylko kartą. Co za tym idzie jest tam oddzielna kolejka. Nasz plan więc nie był najlepszy. Gdybyśmy byli we dwoje moglibyśmy się podzielić i mieć większe szanse na zdobycie biletów. W ogóle to, co to za logika tworzenia dwóch oddzielnych kas, jedna do płacenia gotówką a druga do płacenia kartą? Chyba nigdy nie zrozumiem.
Bolą mnie nogi, mam już serdecznie dosyć tego czekania, ale jednak jestem zdeterminowana, aby zdobyć nam te bilety. O 8:30 w końcu zaczyna się sprzedaż. 10 minut później pada pierwsze ogłoszenie: bilety na zwiedzanie całego kompleksu zostały wyprzedane, można kupić tylko te, które nie obejmują już Pałaców Nasrydów (Palacios Nazaríes). To najpopularniejsza część Alhambry. No cóż, lepszy częściowy bilet niż żaden. Kupiłam więc bilety na zwiedzanie całej reszty, za 7 euro od osoby.
Grenada nocą
Wróćmy jednak na chwilę do poprzedniego dnia. Kiedy dowiedzieliśmy się jak wygląda sytuacja ze zwiedzaniem, resztę dnia wykorzystaliśmy na zwiedzanie dzielnicy Albaicín. Sąsiaduje ona z Alhambrą i podbiciu Półwyspu przez Arabów, była zamieszkana właśnie przez ludność arabską. Położona na wzniesieniu, z wąskimi uliczkami i białą zabudową. Za dnia, jak i w nocy tworzy niepowtarzalny klimat.
Warto wspiąć się na punkt widokowy Mirador de San Nicolás i podziwiać Alhambrę nocą. Zdjęcia nie oddają całego jej uroku. W rzeczywistości wygląda jeszcze piękniej. Trzeba też uzbroić się w duże pokłady cierpliwości. Szczególnie jeśli chcecie robić zdjęcia. Niestety wieczorem punkt widokowy jest oblegany przez turystów.
Zwiedzanie Alhambry
Nazwa Alhambra pochodzi z języka arabskiego, w którym twierdzę nazywano al-Qal’a al-hamra, czyli „czerwona forteca”. Składa się z Alcazaby, części pałacowej oraz Generalife. My rozpoczynamy zwiedzanie od przejścia do Alcazaby. Jest to najstarsza część kompleksu, która pełniła funkcję obronną. Pełna jest wież, z których można podziwiać zarówno widok na całe miasto, jak i pobliską dzielnicę Albaicín.
Tuż obok Alcazaby znajduje się kompleks pałacowy. Dokładnie ten, do którego nie możemy wejść. Pałace Nasrydów (Palacios Nazaríes) a co za tym idzie również patio i Fontanna Lwów (Fuente de los Leones) oraz Patio de los Arrayanes, najbardziej znane miejsca w całym kompleksie pozostają dla nas niedostępne.
Pałace Nasrydów bez biletu?
Idziemy zatem do Pałacu Karola V, który powstał dopiero w XVI w. Tworzy on niesamowity kontrast razem z sąsiadującymi pałacami zbudowanymi w stylu nazarí. W środku znajdujemy ciekawą wystawę fotograficzną zawierającą zdjęcia Alhambry z różnych okresów. Przechodząc po sali wystawowej zatrzymujemy się przy szklanej ścianie, przez którą widać Patio de los Arrayanes! To samo, do którego nie mogliśmy wejść, bo nie zdążyliśmy wykupić odpowiednich biletów. Oczywiście to nie to samo, ale jakąś część pałacową mogliśmy, chociaż zobaczyć przez szybę 🙂
Generalife – nasza ulubiona część
Wracamy do drugiej cześci kompleksu, aby zwiedzić Generalife. To willa z ogrodami, która służyła muzułmańskim władcom jako miejsce odpoczynku. Niech nie zmyli was jednak ta informacja, w rzeczywistości część ogrodów jest ogromna! Spędzamy tam dobre 1,5 godziny. Pogoda nam dopisuje, więc rozkoszujemy się spacerem, podziwiamy widoki na inne części Alhambry. Architektura Generalife robi na nas ogromne wrażenie. Każda sala pełna jest szczegółów, dekoracji, inskrypcji. A wszystko oczywiście w stylu nazarí. Pozostałości po sztuce i architekturze arabskiej są w Hiszpanii naprawdę przepiękne.
Wyszliśmy oczarowani Alhambrą, wyjechaliśmy zachwyceni Grenadą. Przepiękne miasto, z bogatą i różnorodną historią i niezwykłymi zabytkami. Zdecydowanie Grenada trafia na listę naszych ulubionych miast w Hiszpanii i całej Europie.
Informacje praktyczne
– pełny bilet do Alhambry dla osoby dorosłej kosztuje 14 euro, bilet z wyłączeniem Pałaców Nasrydów (Palacios Nazaríes) kosztuje 7 euro
– zwiedzanie Alhambry zajmuje minimum 3 godziny. Wszystko zależy oczywiście od tego, jak bardzo jesteście takimi miejscami zainteresowani. Ja jako filolog hiszpański mogę zwiedzać Hiszpanię bez końca. Sami spędziliśmy tam prawie 6 godzin
– z centrum z Placu Izabeli Katolickiej (Plaza Isabel la Católica) odjeżdżają autobusy linii C3 prosto do Alhambry. Cena biletu w jedną stronę to 1,4 euro. Bilet ważny jest przez godzinę i można się w tym czasie przesiadać na inne linie
– bilety do Alhambry zarezerwujcie kilka tygodni wcześniej. Unikniecie problemów i straty czasu w kolejkach
Nie dziwi mnie, że tak Wam się tam podobało. Zdjęcia są cudowne, widoki piękne i pogoda jaka ? Zazdroszczę, zazdroszczę.
To prawda, przepiękne miejsce 🙂 Polecam wybrać się do Grenady jeśli masz możliwość 🙂