Uwielbiamy zwiedzać zamki, a Neuschwanstein był w naszych planach już od dawna. Przepiękny, zjawiskowy, zachwycający. Niełatwo opisać go jednym słowem. Nie bez przyczyny nazywany jest „zamkiem z bajki”. W końcu był pierwowzorem zamku Śpiącej Królewny 🙂 Rocznie odwiedzany jest przez ponad 1,5 mln osób a w sezonie letnim dziennie przez nawet 10 tysięcy turystów!
Jechaliśmy do zamku z Garmisch-Partenkirchen. Wiedzieliśmy, że jesteśmy już blisko, ale nie mieliśmy pojęcia, że zobaczymy zamek już z drogi i to w całej okazałości. Zresztą sama okolica zamku zachwyca w zimie. Jechaliśmy podziwiając małe miasteczka otoczone ośnieżonymi szczytami gór. Najpierw zauważyliśmy mniejszy zamek Hohenschwangau, a chwilę później Neuschwanstein. Widok zapierał dech.
Chwilę później dojechaliśmy do Hohenschwangau gdzie znajdują się obydwa zamki. To właśnie w Hohenschwangau należy zaparkować jeśli wybieracie się samochodem. W okolicy punktu informacyjnego jest kilka parkingów. Wybraliśmy pierwszy lepszy w cenie 6 euro za cały czas zwiedzania.
Również w Hohenschwangau znajduje się jedyna kasa biletowa. Bilety warto zarezerwować wcześniej aby uniknąć kolejek. W sezonie letnim można czekać w kolejce nawet 2 godziny. Chcieliśmy zarezerwować bilety, jednak można to zrobić dopiero na dwa dni przed planowanym zwiedzaniem i dodatkowo w godzinach porannych. Jeśli będziecie próbować zrobić rezerwację po 15 zwiedzanie będzie możliwe dopiero dwa dni później. Z powodu braku dostępu do Internetu nie udało nam się tego załatwić. Pojechaliśmy więc rano z nadzieją, że nie będzie kolejek bo będzie wcześnie, a poza tym ciągle jest zima. Chociaż zamek w zimie prezentuje się naprawdę zjawiskowo to jednak w sezonie letnim odwiedza go najwięcej osób.
Trafiliśmy akurat idealnie. Kupiliśmy bilety na wejście za prawie godzinę. Dzięki temu mieliśmy wystarczająco dużo czasu żeby wspiąć się do zamku. Wejście na górę zajmuje jakieś 20 min. Można pokonać tę trasę dorożką, ale oczywiście nie była to opcja dla nas. Chcieliśmy sami się przejść.
Po drodze mamy lepszy widok na zamek Hohenschwangau. Zamek został zbudowany przez króla Maksymiliana II Bawarskiego na ruinach XII-wiecznej twierdzy. Budowa rozpoczęła się w 1833 roku. Była to letnia rezydencja króla Maksymiliana oraz jego rodziny, w tym jego syna późniejszego Ludwika II, który zainicjował budowę Neuschwanstein. Król Maksymilian wybrał to miejsce na budowę swojego zamku ze względu na piękne widoki. Ciekawe czy spodziewał się, że to jego syn zbuduje tuż obok jeden z najczęściej odwiedzanych zamków w Europie.
Dotarliśmy na górę z zapasem czasu, mamy okazję podziwiać zamek. Niestety wejście jest akurat w remoncie. Czekamy w kolejce na naszą godzinę zwiedzania. Nie ma możliwości wejścia na zamek bez przewodnika. O odpowiednich godzinach oprowadzane są grupy w różnych językach. Wybraliśmy grupę angielskojęzyczną, bo najkrócej trzeba było na nią czekać. Tuż przy wejściu mała, na oko 4-letnia dziewczynka pyta: „Mamo a czy zobaczymy smoki?”. No cóż, smoków nie było, ale to na pewno tylko dlatego, że Ludwik II zmarł przed ukończeniem budowli. Gdyby nie to, mogłyby pojawić się tam też smoki 😉
Widoki jakie rozciągają się z wnętrza zamku są po prostu cudowne. Za oknami wszędzie widać góry. Szkoda, że sam król nie mógł nacieszyć się nimi długo. Budowa zjawiskowego Neuschwanstein rozpoczęła się w 1869 roku, a Ludwik zmarł w 1886 roku, przed jego ukończeniem. Mimo to mieszkał przez jakiś czas w zamku. Cała konstrukcja doprowadziła też do zadłużenia Szalonego Króla. Trudno się dziwić, pochłonęła mnóstwo pieniędzy…
W trakcie zwiedzania mamy okazję zobaczyć tylko część pomieszczeń m.in salę tronową, sypialnie króla, kuchnię. Zamek zachwyca innowacyjnymi jak na swoje czasy rozwiązaniami. Była tam bieżąca woda, ogrzewanie piecami. Ludwik kazał też zainstalować w środku telefon, który połączony był z telegramem na poczcie w Schwangau. Król był miłośnikiem opery i… łabędzi. Przygotował specjalną salę, w której miały być śpiewane dla niego opery, a w całym zamku można znaleźć łabędzie w różnej formie m.in. namalowane na obrazach oraz klamki w kształcie łabędzi. Ciekawym miejscem jest sala tronowa, chociaż powinniśmy chyba powiedzieć „bez tronowa”. Ludwik zlecił przygotowanie tronu jednak zmarł zanim został on ukończony. Z powodu problemów finansowych, rodzina odwołała zamówienie i tron nigdy nie powstał.
Na koniec wizyty jest możliwość obejrzenia prezentacji o historii powstania zamku Neuschwanstein. Przedstawiane są tam początkowe projekty budowy, wizualizacja jak miał wyglądać skończony zamek. Okazuje się też, że Ludwik zaplanował zbudowanie kolejnego pałacu Falkenstein, jeszcze bardziej zjawiskowego niż poprzedni 🙂 Jak wiemy na planach się skończyło, ale projekty nowego zamku były naprawdę ciekawe. Warto również wspomnieć, że Neuschwanstein nie był pierwszym pomysłem Bajkowego Króla. Wcześniej kazał on zbudować pałace Herrenchiemsee i Linderhof. Wygląda na to, ze wszystkie swoje dochody Ludwik inwestował w budowanie zamków. To z tego powodu miał tak wielu przeciwników. Teraz chyba nie narzekaliby tak bardzo widząc jak zamek przyciąga do Bawarii prawdziwe tłumy.
Po opuszczeniu zamku zaplanowaliśmy przejść na Marienbrücke czyli most Marii, nazwany tak na część królowej Marii, matki Ludwika. Z mostu jest piękny widok na Neuschwanstein. Niestety z powodu zimy droga do niego została zamknięta, jest zbyt ślisko aby tam bezpiecznie dojść. No cóż, będziemy musieli tu przyjechać ponownie 🙂
Schodzimy na sam dół i idziemy jeszcze na spacer. Mijamy Muzeum Królów Bawarskich, ciekawe miejsce dla osób zainteresowanych historią regionu. Tuż obok znajduje się jezioro Alpsee. Całe jest zamarznięte, podziwiamy więc ośnieżone szczyty gór i chwilę odpoczywamy. Idealne zakończenie zwiedzania tak zjawiskowego miejsca.
Garść przydatnych informacji dotyczących zwiedzania zamku Neuschwanstein:
– bilety w sezonie letnim lepiej zarezerwować z dwudniowym wyprzedzeniem tutaj
– bilet wstępu dla osoby dorosłej kosztuje 13 euro
– zwiedzanie zamku z przewodnikiem zajmuje ok.30min
– piesze wejście na wzgórze zajmuje ok. 20 min
– w środku zamku nie można robić zdjęć
– cena parkingu to ok. 6 euro
*Zdjęcie główne zamku niestety nie jest nasze. Zostało zrobione z mostu Marri, który był zamknięty w czasie naszego zwiedzania. Zdjęcię pochodzi z tej strony.
Ja również miałam puzzle z wizerunkiem tego zamku 😉 Cudowne widoki, a te ośnieżone szczyty dodają jeszcze większego uroku. Pamiętam moją wizytę w Wieliczce, były ogromne kolejki, a ta angielsko języczna najmniejsza, więc oczywiście również wybrałam tę 😉
Nigdy nie słyszałam o Hohenschwangau, przyćmionym przez bajkowe wzgórze. Oba wyglądają pięknie, zamki zimą mają dla mnie jeszcze większy urok. To ciekawe, jak jedno pokolenie prześcigało poprzednie wielkością rezydencji. 🙂
W dzieciństwie miałam puzzle ze zdjęciem tego zamku i od wtedy bardzo chciałabym go zobaczyć! Wasze zdjęcia i relacja dodatkowo jeszcze do tego zachęcają. A zimowa aura dodaje prawdziwego uroku 🙂
Też mam puzzle z zamkiem i uwielbiam je ciągle układać 🙂 Musisz koniecznie pojechać. I w lecie i w zimie zamek ma swój urok. My z pewnością pojedziemy jeszcze w lecie 🙂